Żelazny kapitał na pokolenia

REKLAMA
REKLAMA
Rozmowa z dr Sylwią Hałas-Dej, prorektorką ds. rozwoju i współpracy z otoczeniem, prezeską Fundacji Rozwoju Akademii Leona Koźmińskiego, o roli uczelni wyższych w kształtowaniu kadr przyszłości i innowacyjnym rozwiązaniu w budowaniu trwałego partnerstwa nauki z biznesem.
Na początek chciałbym pogratulować Pani znalezienia się w prestiżowym zestawieniu magazynu „Forbes Women” „50 po 50”. Jakie znaczenie ma to wyróżnienie w Pani życiu zawodowym i osobistym?
REKLAMA
REKLAMA
To przede wszystkim ogromna motywacja, żeby działać dalej. Nie traktuję tego jako podsumowania czy zamknięcia pewnego etapu w życiu. Wręcz przeciwnie – dla mnie to początek czegoś nowego. Wyróżnienie jest potwierdzeniem, że nigdy nie jest za późno na wdrażanie nowych pomysłów i projektów, a wiek może być tylko atutem, bo wnosi doświadczenie i perspektywę, których nie da się zdobyć inaczej niż z czasem. Osobiście czuję dumę, że znalazłam się w gronie kobiet, które – niezależnie od momentu w życiu – podejmują się nowych wyzwań i odważnych decyzji. Zawodowo to sygnał, że moja dotychczasowa aktywność – łączenie świata biznesu z edukacją – ma sens i jest zauważana. Najbardziej jednak cieszę się, że nie jestem w tym sama. Mam wokół siebie zespół ludzi, którzy wierzą w tę ideę, i z którymi mogę realizować projekty przynoszące realne efekty.
Wciąż funkcjonuje narracja, że kobiety po pięćdziesiątce stają się niewidzialne. Pani swoją aktywnością udowadnia coś odwrotnego.
Rzeczywiście, długo istniało takie przekonanie. Dziś jednak coraz częściej widzimy, że dojrzałość jest wartością. Osoby otwarte na rozwój, ciekawe świata i chętne do współpracy bez względu na wiek czy przynależność pokoleniową zyskują na znaczeniu. Wiele kobiet w moim wieku zaczyna nowe przedsięwzięcia, zmienia ścieżkę kariery, zakłada własne biznesy. To czas, kiedy można działać mądrzej i bardziej świadomie. Problemem wciąż jest to, że kobiety za mało mówią o swoich sukcesach – często wolą „robić swoje” i z nadmierną skromnością nie pokazują swoich osiągnięć. A to właśnie pokazywanie historii i przykładów sprawia, że młodsze pokolenia dostrzegają, iż każdy etap życia może być momentem rozwoju i nowych otwarć.
REKLAMA
Oprócz funkcji dziekana Kozminski Executive Business School objęła Pani w tym roku również stanowisko prorektorki ds. rozwoju i współpracy z otoczeniem. Na czym będzie się Pani koncentrować w nowej roli?
To ogromna odpowiedzialność, ale też misja. Jeśli uczelnia biznesowa chce być partnerem dla otoczenia społeczno-gospodarczego, nie może działać w oderwaniu od praktyki. Trzeba przejść od okazjonalnych inicjatyw do systemowej współpracy. Kiedy w ramach mojej pracy doktorskiej badałam relacje uczelni z biznesem, często słyszałam, że biznes nie jest zainteresowany polskimi uczelniami. To smutna konstatacja, ale to tylko część prawdy. Biznes, działając pod dużą presją, często skupia się na realizacji bieżących celów. Z kolei uczelnie nie zawsze wychodzą do firm z propozycją partnerstwa, które pokazuje długofalową wartość współpracy. Chcemy to zmienić. Moim zadaniem jako prorektorki i prezeski Fundacji Rozwoju Akademii Leona Koźmińskiego jest stworzenie solidnego pomostu między uczelnią a biznesem. Chcemy przekonywać firmy i przedsiębiorców, że nasza współpraca może być modelem win-win: uczelnia przygotowuje studentów, którzy odpowiadają na realne potrzeby rynku, a biznes współtworzy programy edukacyjne, zyskuje dostęp do badań, talentów i ciekawych pomysłów. To także odejście od myślenia, że „uczelnie kształcą źle, biznes nie angażuje się wystarczająco”. Oba światy potrzebują się nawzajem.
Jednym z narzędzi, które ma tę współpracę umożliwić, jest kapitał żelazny. Na czym polega?
Kapitał żelazny, znany na świecie jako endowment, to fundusz o charakterze długoterminowym, którego główną zasadą jest nienaruszalność kapitału. Oznacza to, że środki przekazane przez darczyńców nie są wydawane na bieżąco, lecz inwestowane w sposób bezpieczny i odpowiedzialny – zgodnie ze strategią określoną przez fundację. Uczelnia korzysta wyłącznie z wypracowanych zysków, a nie z samego kapitału. Dzięki temu fundusz ma charakter wieczysty i może wspierać kolejne pokolenia studentów, wykładowców czy badaczy. W efekcie powstaje stabilne źródło finansowania badań, stypendiów, rozwoju infrastruktury czy międzynarodowych projektów. Na przykład Harvard dysponuje kapitałem rzędu ponad 50 mld dol., Stanford – prawie 38 mld dol., London Business School – 70 mld funtów. Te liczby robią wrażenie, ale przede wszystkim pokazują, że to właśnie kapitał żelazny jest fundamentem ich niezależności i globalnej pozycji. To mechanizm, który pozwala uczelniom planować nie w perspektywie roku czy pięciu lat, lecz całych dekad, a nawet stuleci.
Jak to rozwiązanie funkcjonuje w Akademii Leona Koźmińskiego?
W Polsce jesteśmy na początku tej drogi, a Akademia Leona Koźmińskiego, jako pierwsza uczelnia w kraju, zdecydowała się na jego utworzenie. Środki gromadzone w ramach kapitału żelaznego zostały powierzone Fundacji Rozwoju, która odpowiada za bezpieczeństwo, transparentność i właściwe lokowanie funduszy. Nad prawidłowością całego procesu czuwa Komisja Finansowa złożona z ekspertów rynku kapitałowego i finansowego. To właśnie ona weryfikuje strategie inwestycyjne i dba o to, by zysk był stabilny, a ryzyko ograniczone. Co istotne, darczyńcy mają możliwość tworzenia imiennych podfunduszy – np. firma, która przekazuje znaczącą kwotę, może ustanowić fundusz stypendialny swojego imienia. Wówczas zyski z tego konkretnego funduszu wieczyście finansują wskazany przez darczyńcę cel. W polskich realiach, gdzie uczelnie niepubliczne nie otrzymują wsparcia państwa, mechanizm kapitału żelaznego ma szczególne znaczenie. To nie tylko finansowa poduszka bezpieczeństwa, ale też sposób na niezależność, stabilność i możliwość długofalowego planowania. Dla biznesu z kolei oznacza to gwarancję, że przekazane środki nie „rozpłyną się” w bieżących wydatkach, ale będą pomnażane i wesprą rozwój talentów przez wiele kolejnych lat.
Dlaczego biznes miałby zainteresować się kapitałem żelaznym?
Wspierając kapitał żelazny, firmy inwestują w przyszłość – zarówno swoją, jak i całej gospodarki. Po pierwsze – to bezpośrednie wsparcie talentów. Studenci, którzy dzięki stypendiom mogą studiować w Akademii, często wracają do biznesu jako świetnie przygotowani specjaliści czy menedżerowie. Po drugie – to budowanie wizerunku organizacji odpowiedzialnej społecznie, która nie ogranicza się do krótkoterminowych akcji CSR, ale angażuje się w strategiczne projekty. Po trzecie – to dostęp do badań, wiedzy i współpracy z uczelnią. Dla wielu firm to także element employer brandingu – możliwość pokazania się jako organizacja, która realnie wspiera młodych i daje im szansę. W krajach anglosaskich to standard – firmy doskonale rozumieją, że inwestując w edukację, inwestują we własnych pracowników i przyszłe innowacje.
W Polsce wciąż panuje przekonanie, że edukację wspiera się darowizną, a nie inwestycją. Jak zmienić taki sposób myślenia?
To rzeczywiście głęboko zakorzeniony sposób postrzegania filantropii, wynikający z naszej historii i kultury. W Polsce przez wiele lat dominował model jednorazowych darowizn – firma czy osoba prywatna przekazywały środki na konkretny cel i oczekiwały raczej szybkiego efektu, np. wsparcia szkoły, remontu sali czy realizacji akcji społecznej. Kapitał żelazny działa zupełnie inaczej – nie opiera się na „tu i teraz”, ale na myśleniu w kategoriach kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Dlatego pierwszym krokiem jest edukacja i zmiana sposobu myślenia. Musimy nauczyć się pokazywać przedsiębiorcom, że w edukacji również można mówić o stopie zwrotu – tyle że nie finansowej wprost, ale w postaci wykwalifikowanych kadr, lojalnych absolwentów, rozwoju badań czy innowacji, z których biznes korzysta. Po drugie – ważne jest transparentne raportowanie efektów. Jeżeli firma widzi, że dzięki jej wsparciu konkretni studenci otrzymali stypendia, powstał nowy program badawczy, powiększyła się baza absolwentów przygotowanych do pracy w jej branży – łatwiej jej dostrzec, że to nie była „darowizna do wykorzystania”, ale element inwestycji w ekosystem. Po trzecie – trzeba zacząć mówić o wspólnocie interesów. Uczelnia i biznes nie stoją po przeciwnych stronach. Przyszły rynek pracy zależy od jakości edukacji, a edukacja nie będzie jakościowa bez wsparcia biznesu. Jeżeli przedsiębiorcy zrozumieją, że wspierając kapitał żelazny, de facto inwestują w stabilność i rozwój własnych firm, wówczas bariera mentalna „darowizny” zacznie znikać.
Wspomniała Pani o społeczności darczyńców. Jak się ją buduje?
To proces długofalowy, wymagający zaufania i autentyczności. Darczyńcy nie chcą dziś być traktowani jedynie jako sponsorzy, którzy przekazują środki i znikają z pola widzenia. Chcą być partnerami i współtwórcami zmian. Dlatego od początku zakładaliśmy, że budowa społeczności darczyńców będzie oparta na dialogu, współdecydowaniu i realnym wpływie. Tego nie da się zbudować poprzez jednorazowe przelewy, ale przez relacje, poczucie wspólnoty wartości i świadomość, że razem możemy stworzyć coś trwałego. To grono, które myśli długofalowo i chce zostawić po sobie coś więcej niż tylko wynik finansowy. W praktyce wygląda to tak, że darczyńca – firma czy osoba prywatna – może zdecydować, który obszar chce wspierać: badania naukowe, rozwój infrastruktury, stypendia dla zdolnych studentów czy konkretne kierunki studiów. Jeżeli wsparcie jest znaczące, istnieje możliwość stworzenia funduszu imiennego. To oznacza, że nazwisko darczyńcy – osoby lub firmy – na trwałe wpisuje się w historię uczelni, a wypracowane zyski z tego funduszu co roku finansują wybrane cele. To wyjątkowy sposób budowania długoterminowej więzi i poczucia dumy, że dana organizacja ma realny wpływ na rozwój edukacji i młodych talentów. Mamy już firmy, które zdecydowały się pójść tą drogą. Mecenasem uczelni jest firma Elemental, do grona Sponsorów Strategicznych należą Panattoni, ERGO Hestia, EY, Bank Millennium, natomiast Seris Konsalnet zajmuje miejsce wśród Sponsorów Wspierających. Budowanie społeczności darczyńców to także tworzenie przestrzeni do spotkań i wymiany doświadczeń. Organizujemy wydarzenia, w których darczyńcy mogą poznać naszych studentów, rozmawiać z nimi o ich projektach, a jednocześnie dyskutować z innymi firmami o wyzwaniach rynku. Zdarza się, że dzięki takiej platformie powstają dodatkowe partnerstwa biznesowe między darczyńcami. To pokazuje, że kapitał żelazny to nie tylko wsparcie uczelni, lecz także katalizator współpracy w środowisku biznesowym.
Czy widzi Pani w tym procesie szczególną rolę dla menedżerów HR?
Jak najbardziej. To właśnie oni najlepiej rozumieją, jak dynamicznie zmieniają się potrzeby kompetencyjne rynku i jak trudno jest dziś pozyskać i utrzymać talenty. Kapitał żelazny może stać się dla nich narzędziem realnego wpływu na przyszłe kadry – nie tylko poprzez rekrutację absolwentów, lecz także poprzez współtworzenie programów edukacyjnych i stypendialnych. HR-owcy są naturalnym łącznikiem między biznesem a edukacją. Mogą wskazywać, jakie kompetencje powinny być rozwijane w programach studiów, angażować się w projektowanie modułów praktycznych, a nawet wspierać studentów w ramach mentoringu czy programów stażowych. Widzimy już przykłady firm, w których działy HR są bardzo aktywne – uczestniczą w komisjach stypendialnych, spotykają się ze studentami, prowadzą warsztaty i case studies. Dla menedżerów HR kapitał żelazny to także szansa na wzmocnienie employer brandingu, o czym już wspominałam. Współpraca z uczelnią i wspieranie młodych talentów jest czytelnym sygnałem dla rynku pracy, że dana firma inwestuje w ludzi długofalowo. To szczególnie ważne w kontekście pokolenia Z, które zwraca uwagę nie tylko na wynagrodzenie, lecz także na wartości i zaangażowanie pracodawcy w sprawy społeczne. Współtworząc kapitał żelazny, dział HR pokazuje, że firma nie ogranicza się do działań „tu i teraz”, ale myśli o rozwoju kolejnych generacji pracowników. Jest jeszcze jeden wymiar – strategiczny. Dzięki kapitałowi żelaznemu HR-owcy mogą budować coś w rodzaju „mostu kompetencyjnego”: firma wspiera studentów na etapie edukacji, daje im szansę rozwoju, a w przyszłości pozyskuje pracowników, którzy nie tylko znają rynek, ale też mają poczucie wdzięczności i więzi z organizacją. To wzmacnia lojalność, a także ułatwia budowanie kultury organizacyjnej opartej na wartościach.
Fundacja Rozwoju, która zarządza kapitałem żelaznym, ma dalekosiężne plany. Może Pani wymienić kilka z nich?
Mamy śmiały cel osiągnięcia 300 mln zł w ramach kapitału żelaznego, które pozwolą nam rocznie inwestować kilkanaście milionów w stypendia, badania i infrastrukturę. Ambitnym elementem naszej strategii jest stworzenie europejskiego inkubatora innowacji i trendów, przestrzeni dla badań interdyscyplinarnych i rozwijania świadomości odpowiedzialnego biznesu. Zamierzamy intensywnie rozwijać relacje akademickie z zagranicą. Planujemy zapraszać wybitnych naukowców jako wykładowców gościnnych, rozwijać programy podwójnych dyplomów dla studentów oraz brać aktywny udział w globalnych konsorcjach badawczych. Istotna jest też inwestycja w rozwój kadry akademickiej: środki z kapitału żelaznego będą finansować stypendia zagraniczne dla naukowców i zaproszenia wykładowców z całego świata – to wysoki priorytet w budowaniu naszej pozycji naukowej. Nie pomijamy także zakładania i rozwijania funduszy stypendialnych dla studentów — zarówno imiennych, jak i tematycznych, finansowanych przez darczyńców. Chcemy, by Akademia Leona Koźmińskiego była uczelnią pierwszego wyboru – zarówno dla studentów, jak i dla naukowców i praktyków biznesu. To ambitny plan, ale wierzę, że realny.
Jakie bariery w rozwoju tego modelu współpracy między biznesem a uczelnią dostrzega Pani obecnie?
Bariery są oczywiste, ale i naturalne, bo mówimy o rozwiązaniu nowym w naszym kraju. Największym wyzwaniem jest mentalność – w Polsce wciąż dominuje podejście, że edukację wspiera się raczej poprzez doraźne darowizny, a nie w sposób długofalowy. Zmiana wymaga edukacji biznesu i pokazania realnych przykładów, że kapitał żelazny działa jak inwestycja, której efekty są trwałe i przewidywalne. Drugą barierą są kwestie prawne i regulacyjne. W Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii endowment ma ugruntowaną pozycję, a całe otoczenie prawne jest dostosowane do wspierania tego modelu – od systemu podatkowego, przez zachęty dla darczyńców, po przejrzyste standardy inwestycyjne. W Polsce dopiero się tego uczymy. Trzecim wyzwaniem jest czas. Kapitał żelazny nie daje efektu od razu. To projekt, którego zwrot następuje po latach. Biznes musi zaakceptować, że wspierając edukację w ten sposób, nie otrzyma szybkiej gratyfikacji, ale zyska trwałe źródło talentów, badań i innowacji. W kulturze, w której często patrzymy na krótki horyzont planowania, może to być bariera.
Jednak pozytywów jest więcej…
Zdecydowanie. Po pierwsze – Polska ma wyjątkową dynamikę rozwoju biznesu. Wiele firm rodzinnych, które osiągnęły sukces, myśli o swojej spuściźnie, o pozostawieniu trwałego śladu. Kapitał żelazny jest idealnym narzędziem, by to zrobić. Po drugie – rośnie znaczenie ESG i strategicznej filantropii. Coraz więcej organizacji zdaje sobie sprawę, że odpowiedzialność społeczna nie może ograniczać się do akcji marketingowych. Włączenie się w budowę kapitału żelaznego to dowód realnego, długofalowego wpływu na społeczeństwo i gospodarkę, który doskonale wpisuje się w cele zrównoważonego rozwoju. Po trzecie – mamy młode pokolenia, które oczekują od uczelni i firm współpracy, transparentności i możliwości rozwoju. Kapitał żelazny daje nam szansę, by tym oczekiwaniom sprostać – oferować stypendia, wspierać innowacyjne projekty, tworzyć przestrzeń dla przedsiębiorczości. I wreszcie – szansą jest efekt pioniera. Uczelnie, takie jak Akademia Leona Koźmińskiego czy Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu, który również zainicjował budowę kapitału żelaznego, otwierają drzwi innym. Im więcej instytucji zacznie rozwijać własne fundusze żelazne, tym szybciej zbudujemy w Polsce kulturę strategicznego inwestowania w edukację. A to w długim czasie przełoży się na konkurencyjność całej gospodarki.
Co powiedziałaby Pani liderom, którzy wciąż sceptycznie odnoszą się do takiej współpracy?
Powiedziałabym przede wszystkim, że inwestycja w edukację to nie jest projekt incydentalny, ale element strategii zarządzania ryzykiem i budowania przewagi konkurencyjnej. Każda firma, niezależnie od branży, potrzebuje dobrze przygotowanych ludzi – to oni przesądzają o innowacyjności, jakości obsługi, sprawności operacyjnej. Jeżeli nie będziemy wspierać uczelni, które kształcą te kadry, za kilka lat możemy obudzić się w sytuacji, gdy brakuje nam specjalistów albo menedżerów z odpowiednim przygotowaniem. Inną kwestią jest bezpieczeństwo samej organizacji. Pandemia COVID-19 pokazała, jak wiele firm nie było przygotowanych na nieoczekiwane turbulencje. Tam, gdzie zespoły były lepiej wyedukowane i bardziej elastyczne, łatwiej było przejść przez kryzys. Wsparcie edukacji poprzez kapitał żelazny to sposób na zwiększanie odporności biznesu – im bardziej świadomi i wszechstronni są przyszli pracownicy, tym większa zdolność firmy do adaptacji. I wreszcie – aspekt wizerunkowy, ale w nieco innym ujęciu niż tradycyjny employer branding. Współczesny rynek oczekuje od liderów nie tylko dobrych wyników finansowych, ale też odpowiedzialności wobec społeczeństwa. Lider, który angażuje się w budowę trwałych fundamentów edukacji, wysyła sygnał: „mojej firmie zależy nie tylko na teraźniejszości, ale też na tym, jak będzie wyglądał świat za 10–20 lat”. To buduje autorytet i zaufanie – zarówno wewnątrz organizacji, jak i w jej otoczeniu. Rozumiem sceptycyzm wobec tej idei. W Polsce nie mamy jeszcze tradycji filantropii akademickiej na taką skalę jak w Stanach Zjednoczonych. Ale ktoś musi być pierwszy. Pionierom zawsze jest najtrudniej, ale to oni wyznaczają standardy.
Dziękuję za rozmowę.
Anna Włudarczyk
Dr Sylwia Hałas-Dej
Liderka, która od ponad 20 lat stoi na styku świata nauki i biznesu, tworząc przestrzeń dla rozwoju najbardziej wymagających liderów. Jako prorektorka ds. rozwoju i współpracy z otoczeniem w Akademii Leona Koźmińskiego oraz dyrektorka programu Executive MBA łączy strategiczne spojrzenie z dogłębnym zrozumieniem potrzeb współczesnych menedżerów. Na co dzień odpowiada za budowę i realizację najbardziej zaawansowanych programów rozwojowych – od studiów podyplomowych po kursy i programy MBA. Jest nie tylko twórczynią programów, ale i mentorką środowiska. Pełni funkcję prezeski Fundacji Rozwoju Akademii Leona Koźmińskiego, aktywnie angażując biznes w rozwój uczelni.
REKLAMA
REKLAMA